W lipcu, Michałek skończył 7 lat. Nie było żadnej hucznej imprezy, przyszły tylko dzieci z sąsiedztwa na skromny torcik z płonącymi świeczkami, których solenizant nie mógł sam zdmuchnąć. Takie to smutne ale jednak prawdziwe.
Od początku roku do maja było bardzo ciężko, non stop szpitale, ataki padaczki, przeokropne mioklonie czyli wykrzywianie, wykręcanie buzi Michasia. Podczas pobytu na intensywnej terapii zarazili tam Michasia wredną bakterią, której nie da się wybić a powoduje ona u Mipapka nawracające zapalenie oskrzeli i płuc. Te smutne godziny ciągnęły się zbyt długo, a nie chcę nawet myśleć co będzie za rok lub dwa… Ostatni uśmiech Michaśka widziałam w grudniu 2014 roku. Od pewnego czasu Michałek nie sypia już w nocy, to wredne choróbsko zabiera dzieciom wszystko, nawet spokojny sen. Czy misiek nie zasługuje na chwilę wytchnienia, tylko musi cały czas tak CIERPIEĆ! Nie mówi, nie widzi, nie chodzi, nie może nawet ruszyć palcem, mrugnąć okiem by dać nam znać, nie może się normalnie wypróżnić, jest non stop odsysany z ogromnej ilości flegmy, męczą go ataki, szarpie całym jego ciałem, nie śpi i w ogóle nie płacze. Czy to za mało? Jest to nic innego jak CICHE BEZGŁOŚNE CIERPIENIE.
Tak bardzo bym chciała pisać same dobre wiadomości, ale nie mogę. Bo w jeden dzień Michaś jest cudowny, spokojny bez infekcji a już na następny dzień koszmar. Nie ma lekarstwa na miśka chorobę i nie możemy go uzdrowić więc postanowiliśmy zrobić wszystko by jego komfort życia był jak najlepszy i trwał jak najdłużej.
Jeździmy z Michałkiem do Katowic na akupunkturę, która według nas najbardziej mu pomaga. Wyjazdy są uzależnione od jego stanu zdrowia i jest to zazwyczaj raz w tygodniu, ale jak trzeba to jeździmy codziennie.
Oczywiście nadal jest rehabilitowany przez panią Justynę lub pana Szymona minimum 3 razy w tygodniu.
Od pewnego czasu podajemy Michasiowi bardzo dużo witaminy „C” i to nie takiej sztucznej w tabletkach, która wchłania się w 80% tylko w postaci kwasu L-askorbinowego, soku z aceroli oraz wlewów, kroplówek z wit. C. Wspomagamy w ten sposób odporność, by misiek jak najmniej chorował. A muszę zaznaczyć, że od lipca jest spokój i niech taki stan rzeczy trwa jak najdłużej Teraz ładujemy baterie i akumulatory i zbieramy siły na gorsze dni.
Bardzo dużo czytam i spróbuję wszystkiego byleby Michaś czuł się dobrze i dał radę walczyć z tą bezduszną chorobą. Stosujemy również oleje z dużą zawartością CBD i powiem, że to naprawdę działa. Mipapek ma dużo słabsze mioklonie a gdy sie nasilają zwiększamy dawkowanie i mijają dużo szybciej niż zazwyczaj.
Niestety to wszystko bardzo dużo kosztuje i czasami zastanawiam się jak długo damy radę. Raz się pokusiłam i zliczyłam miesięczne wydatki na lekarstwa, suplementy diety, wszystkie zabiegi medyczne konwencjonalne i niekonwencjonalne, środki kosmetyczne jak pampersy itp. jakie potrzebne są dla Michałka i kwota wyszła naprawdę ogromna. Kochani wiem, że czasami ktoś tu zagląda proszę Was pamiętajcie o 1% dla Michasia w przyszłym roku.
Na subkonto Michasia w fundacji dopiero w tym tygodniu a mamy październik zaczęły spływać pieniążki przekazane w formie 1%, a przecież rozliczenie Pitów zakończyło się w kwietniu. Moi drodzy dobro naprawdę powraca ze zdwojoną siłą.
Tak na koniec moich rozmyślań aktualne zdjęcie Najdzielniejszego chłopczyka na świecie z mamusią